niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział osiemnasty: "Każdy dzień jest podróżą przez historię"

Dedykacja dla mojej In. Kochanieńka, trzymaj się cieplutko i mam nadzieję, że zyskałaś dzięki mnie kilku czytelników :)



"Każdy dzień jest podróżą przez historię"
~  Jim Morrison

I znów przepraszam za błędy (czyt. to, ze nie chce mi się sprawdzać) 


- Ty wiesz, że dostaniesz ode mnie po łbie? - zapytała nadal zdenerwowana Bri prowadząc mnie za ramię (a raczej szarpiąc) do jej autka. Podczas wsiadania nawet zniżyła mi głowę tak, jak policjant bandycie.
- Jak ty się migdaliłaś ze swoim chłoptasiem, to ci nie przeszkadzałam - prychnęłam cicho, co nie uszło uwadze mojej przyjaciółki, która dusiła mnie wzrokiem, jakby miała z tego niemałą satysfakcję.
- Licz się ze słowami, młoda damo - wtrącił Jas, który zapiął mi pasy. Co to, ja małe dziecko jestem?!
- Młoda... Stara, przemądrzała - pip, pip, pip, pip, pip, pip, czyli innymi słowy ciąg przekleństw ciśniętych w moją stronę, którego adresatem jest moja, jakże kochana, przyjaciółka. Nie ma to, jak taka wataha.
- O co ci c'mon, co? - wbiłam w nią zawistny wzrok i zaczęłam nim ją podduszać.
- Nie szpanuj, nie szpanuj... - mruknął cicho blondas, a moje zabójcze spojrzenie skupiło się na nim.
- O co?! Już raz słuchałam, jaki to on jest zły, jaki niedobry, jaki kłamliwy... A teraz powtórka z rozrywki?
- Nie rozumiem.
- Chciałaś go pocałować - na te słowa, których nadawcą była Mendler moje oczy zrobiły sobie wycieczkę na podłogę.
Że niby ja jego?! To on się do tego przymierzał, a ja tylkooo... Chciałam sprawdzić jego wytrzymałość. Czy to tak źle? Czy od razu przyjaciele muszą mnie osądzać o takie rzeczy?! Nie no, po prostu żyć nie umierać. Co to, ja jestem jakiś magnes na nieszczęścia?!
- Nie chciałam - burknęłam cicho i odwróciłam wzrok w stronę szyby - A tak w ogóle, to gdzie jedziemy?
- Tori i And zwołali jakieś natychmiastowe zebranie - wyjaśnił blondyn, co mnie nieco zdziwiło.
- A my im tam po co?
- Bo wiesz.... My...
- Jesteśmy teraz częścią ich grupy - wtrącił Jas. - Ty też - wyprzedził mnie, dając do zrozumienia, ze nie mam co z nimi polemizować.
Co za głupi, idiotyczni ludzie! Jak można tak decydować za kogoś i nie powiedzieć mu o tych decyzjach nawet słowa?! To niedorzeczne!
- Jedziemy na wakacje do Paryża? - zagaiłam próbując zmienić temat.
- Myśleliśmy, że czas zrealizować już nasze plany i... - zaczął Jas, ale ja chamsko mu przerwałam.
- Na serio? Myślałam, że jesteś temu przeciwny - wybałuszyłam oczy i spojrzałam żywiej na przyjaciela, który uśmiechał się lekko pod nosem.
- Dużo ostatnio przeszłaś, zmieniłaś się. Pomyślałem, że przyszła już pora - wyszczerzył się w moją stronę, choć ja nie zwracałam na to większej uwagi.
Oparłam tylko brodę na dłoni i zajęłam się rozmyślaniem o wspaniałości tegorocznych wakacji. To prawda. Ostatnio w moim życiu zdarzyło się wiele rzeczy. Jedna mała zmiana, którą było zerwanie z Camem tak wiele zdziała. Zrobiła coś, co nie udało się dotąd nikomu. Wpłynęła na mój los. Przez nią stałam się członkinią zespołu Lynchów i ich paczki, zyskałam nowych, wiernych przyjaciół, przestałam się kłócić z Rossem. Wszystko tak szybko się zadziało, że nie zauważałam niektórych spraw. Agnes odeszła, a ja nawet nie zorientowałam się kiedy. Rodzice nie żyją, a ja po nich nie płaczę i nie mam za złe światu, że mi ich odebrał. Z Meg źle się dzieje, a ja nawet nie mam czasu, żeby z nią pogadać. Ale wiem, ze wszystko się naprostuje. Wiem, że jedna mała zmiana potrafi wiele zdziałać...

- Jesteśmy - z rozmyślań wyrwał mnie ciepły głos przyjaciółki.
Zdziwił mnie fakt, że jej mina nie mówiła już "Zabiję cię kiedyś". Ale nie to, że mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Dobrze, że jej przeszło, bo w końcu nic strasznego się nie stało. Chyba...

*Tori*
- Boję się - przyznałam zażenowana i oparłam głowę o ramię przyjaciela.
- To nasi przyjaciele. Nie mamy czego się bać. Uwierz mi, ze będą szczęśliwi, kiedy im wreszcie powiemy - pocieszał mnie mulat, ale ja i tak się martwiłam. Jednak to duża sprawa i ujawnienie jej nie jest takie proste.
- Wszystko będzie dobrze - odrzekł ciągle spokojny And i wstał z kanapy, na której ja jeszcze zostałam i nie miałam zamiaru opuszczać.

W pewnym momencie mieszkanie przepełnił melancholijny dźwięk dzwonka do drzwi, które zaraz potem zostały otworzone przez chłopaka.
- Cześć - przywitała się Ryd, która właśnie pojawiła się w salonie.
- Hej. Siadajcie - nakazałam pełna obaw i ruchem ręki wskazałam dwu i jedno osobowe fotele, drugą kanapę i dywan. Należymy do jednej z liczniejszych grup w szkole i pomieszczenie nas wszystkich wymaga radykalnych środków.
- To... Co to za ważna sprawa? - Riker jako jedyny z Lynchów rzucił pytanie prosto z mostu nie próbując nawet owijać w bawełnę.
- Poczekajmy na wszystkich.
I poczekaliśmy. Siedzieliśmy w tej niezręcznej ciszy, aż pomieszczenie nie zapełniło się naszymi przyjaciółmi.
Gdy wszyscy nareszcie przybyli rozejrzałam się po pokoju. Na jednym z dwuosobowych foteli siedzieli Beck i Jade, a drugą okupowała Trójca. Mianowicie Bliźniaki siedzieli normalnie, a Lau pochylała się nad nimi opierając się o oparcie. Druga kanapa była miejscem Lynchów. Siedziała tam cała piątka. Na dywanie dało się zobaczyć uśmiechnięte twarze Cat, Van i Ella, a obok mnie siedział And, który bezskutecznie starał się mnie uspokoić.
- Posłuchajcie... bo... - zaczęłam, ale nie potrafiłam skończyć. Nikt by nie potrafił patrząc na zaciekawione twarze najbliższych osób, które już niedługo nie będą już najbliższe.
- Tori i ja dostaliśmy ofertę z wytwórni muzycznej. Ale przyjęcie jej oznacza przeprowadzkę do Miami - Andrew trzymał mnie za rękę, jakby to on potrzebował teraz otuchy, choć to ja cała dygotałam z przerażenia. Bałam się ich reakcji, bo doskonale wiedziałam, co to oznacza.
- Matko, kochani, to świetnie! - jako pierwsza odezwała się Ryd.
 Świetnie? Ja myślałam, że będą rozpaczać, bo nie będziemy mogli być razem, a oni się cieszą.
- To wspaniale. Taka okazja nie trafia się często. Gratuluję wam z całego serca - Lu uśmiechnęła się do mnie promieniście, a moje ciało już po chwili zostało przygniatane przez całą resztę towarzystwa.
Czyli, że niepotrzebnie się bałam? Niepotrzebnie obgryzałam paznokcie i niepotrzebnie straciłam tyle nerwów? Oni popierają to, że będę się rozwijać i nawet nie przeszło im przez język jakieś słowo mówiące o rozpadzie naszych stosunków. A może one nie ulegną rozpadowi?

Po odpowiedzeniu na wszystkie pytania dotyczące wytwórni, tego, jak tam się dostaliśmy i innych takich przyszła pora na to najważniejsze: "Kiedy wyjeżdżacie"
- Po wakacjach, więc będziemy mogli spędzić je razem. Już nawet wszystko zaplanowałam. Oczywiście Bliźniaki i Lau jadą z nami. nie widzę innej opcji. W końcu też są już częścią naszej rodzinki - uśmiechnęłam się promieniście do Trójcy i dodatkowo objęłam Laurę ramieniem. Trochę zadziwił mnie fakt, że ona szybko je zrzuciła.
- Przepraszam, ale nie będziemy mogli. Mamy własne plany na ich przebieg - brunetka spojrzała na mnie przepraszająco, na co ja zareagowałam bladym uśmiechem.

* Narrator *
Niby wszyscy zebrali się tam z powodu Tori i Andrewa, jednakże teraz wszystkie oczy skierowane były na Laurę. Ta natomiast patrzyła się błagająco na przyjaciół.
- Robimy sobie własne turnee - rzucił nagle Jason.
- Co własnego?
- Jedziemy do Europy, gdzie będziemy koncertować - wyjaśniła Bridgit.
- Na ulicach zbierają się duże tłumy, a nam nie potrzeba żadnych klubów. Zaczynamy od Paryża a kończymy w Warszawie - dodała Laura widząc nierozumiejące twarze przyjaciół.
- To możemy pojechać z wami - zaproponował Ross, ale zanim zdążył powiedzieć "i"Mendlerowie i Marano głośno krzyknęłi:
- Nie!
- Znaczy się.... Planujemy to od dawna i... To miał być czas tylko dla naszej trójki - brunetka spojrzała na niego przepraszająco i tak samo się uśmiechnęła.
Oboje przez cały ten czas mieli obrazek z pokoju dziewczyny, kiedy dali się nieco ponieść emocją.
- Rozumiemy. I nie naciskamy na zmianę tych planów- wtrącił Rocky.
- Tak. Nie mamy wam za złe. Ale macie nam przywieźć płyty, albo jakieś nagrania - Rydel pogroziła palcem, na co reszta się zaśmiała.


****

Całe rodzeństwo Lynch siedziało w swoim domku i każdy próbował zając się sobą. Właśnie. Próbował. Riker mimo iż pisał z Vanessą na czacie, to jego tematem był wyjazd przyjaciół. Rydel oglądała na laptopie kolejny odcinek amerykańskiego Top modela, Rocky grał w robale-zombie, ale nie mógł zabić ani jednego, a Ryland sprawdzał w internecie tą wytwórnię, o której mówili przyjaciele. Tylko Ross był myślami gdzie indziej. Mianowicie przy młodej Marano. Miał nadzieję, że wakacje spędzą razem, tak, jak kiedyś, ale wychodzi na to, że nie zobaczy jej całe lato. Ostatnio coraz częściej o niej myślał.
Oglądał właśnie na facebooku zdjęcia brunetki i trafiał na coraz to ciekawsze. Laura należała do naprawdę specyficznych osób, które nie wstydzą się pokazywać swoich wygłupów publicznie. A jeszcze większym zdziwieniem jest to, że każde "nienormalne" zdjęcie ma więcej polubień, niż te "normalne".  Jakie to dziwne, że wirtualnie od zawsze byłą sobą, a realistycznie często chowała się za różnymi maskami.

- Hej brat - do pokoju blondaska zawitała jego starsza siostra niosąc ze sobą  kubek z gorącym kakao.
- Cześć. Wchodź - wskazał jej ruchem ręki, żeby usiadła koło niego i przymknął srebrnego laptopa.
- Co robiłeś?
- Oglądałem zdjęcia.
- Czyje?
Na te słowa Ross lekko drgnął. Przejął od Ryd kubek, po czym zatopił usta w słodkim płynie.
- Mogę wiedzieć, czyje zdjęcia oglądałeś? - ponowiła pytanie kładąc się plackiem na łóżku.
- Lau - wyszeptał blondyn prawie niezrozumiale. Właśnie. Prawie.
- Ross. Ile razy można ci powtarzać. D a j   j e j   s p o k ó j - powiedział wolno. Można by nawet zaryzykować stwierdzeniem, że przeliterowała to zdanie.
- Czemu? - zdziwił się, na co blondyna głośno westchnęła.
Podniosła do góry rękę.
Kciuk w górę:
- Pogodziłam się, że wkrótce oznajmi, że jest z Bradem
Palec wskazujący:
- Już raz przez siebie płakaliście
Palec środkowy:
- Nie jesteś jej wart
Tułowie podparte na łokciach, głowa uniesiona, a oczy przenikliwie patrzące na brata:
- Więc daj jej spokój.
- Ale ja chcę tylko, żeby między nami było tak, jak kiedyś - blondyn załamał ręce i teraz on rzucił się z hukiem na miękki materac.
- Kocham cię, ale nie chcę, żebyś jej skrzywdził - westchnęła cicho.
- Ja też - oznajmił blondas i rzucił poduszkę na twarz.
- Wiem - uśmiechnęła się smutno i spuściła wzrok z brata




~*~*~*~ 
Hejka misie! 
Wiem, że rozdział do chrzanu i z błędami, ale nie miałam pomysłu. 
Zastanawiam się nad zrobieniem sobie przerwy. Chyba dobrze by mi zrobiła. Ale chcę poznać wasze zdanie. 
Ja nie jestem zadowolona. Krótkie mi to wyszło, bo na serio nie mam czasu i pomysłów.

Do napisania
~ Di




9 komentarzy:

  1. Jak bardzo jestem ślepa? Czemu ja tak właściwie to byłam dwa rozdziały do tyłu? Myślałam, że ostatni przeczytałam. No cóż.
    Fajnie, że Laura z Rossem się pogodziła. Nadal chodzi mi po głowie ta sytuacja w pokoju :D
    Nie będę się za bardzo rozpisywać. Co to tej przerwy: Jak chcesz. Jeśli tego potrzebujesz. Skoro wszyscy mogą to czemu ty nie?
    No dobra. To do następnego. Jeśli nie przeoczę.

    P.s. Wcale nie jest do chrzanu. Ja niekiedy piszę znacznie gorzej. ;)

    ~Ala

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zostawiaj nas plossseeee

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz więcej blogerek ma niską samoocenę. Mi osobiście bardzo podoba się rozdział i fajnie wszystko opisujesz:)
    Rozdział krótki, ale ważne, że jest i nie jest nudny. A co do przerwy, to zależy od ciebie, jeśli jej oczywiście potrzebujesz^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Dobrze wiesz, ile znaczy dla mnie twoja opinia, bo ci o to trułam dupę dość długi czas :)
      Jeszcze raz pięknie dziękuję za miłe słowa.
      Ps.: Czy ja wiem, czy moja samoocena jest zła? Po prostu trochę się rozczarowałam, bo rozdział pisany na szybciuchno

      Usuń
  4. Jak chcesz to zrob sb przerwe. Moze tak na miesiac nas opusc i jak wrocisz to bedziesz silniejsza, bedziesz miala wiecej pomyslow, checi, czasu. A jk nie chcesz to nie odchodz. Mozesz dodawac krotsze rozdzialy lub jeden dluzszy. Ok. Zbaczam z tematu.
    Rozdzial super, miod malinka, bo spod reki mojej kochanej Di. Czekam na nexta.
    Do napisania
    Kinga<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja już nie wiem, czy ja naprawdę mam coś z paczadłami, czy z głową. Wchodzę na bloggera, nic nowego nie ma. A jak się potem okazuje, Di dodała rozdział! Szlak mnie z tym już wszystkim trafia -_-
    Anyway... Postawiłaś mnie na odnórza, dlatego też ja muszę zrobić to samo z tobą hi hi :P
    Alberciku, piszesz świetnie niezależnie od tego, czy masz wenę, czy jej ci po prostu brakuje. Jesteś moją ulubioną blogerką. Potrafisz opisywać sytuacje i uczucia bohaterów jak nikt inny. Wpędzasz czytelnika do innego świata niczym ten no... Szekspir? Sama nie wiem, ale na pewno jak jakiś wybitny pisarz. Nie! Wiem! Jak Harry Poter! Tak, ten to umiał te winngardium lewiosa, czy jak to się tam pisało :O
    Czekam na twoje rozdziały z wielkim bananem na pyśku. Wyobraź więc sobie co się dzieje, gdy już go dodasz, he he :3
    Bardzo podoba mi się twój styl pisania. Piszesz lekko i przyjemnie, ale potrafisz też wprowadzić w to słowa, które poruszą człowieka i jego mózgownicę. Zadziwia mnie fakt, że kończysz dopiero podstawówkę, a piszesz na poziomie prawdziwego pisarza! Dość dziwne zdanie mi wyszło, c'nie? Sorki za jakieś tam dziwne rzeczy, które piszę, ale tata mi kupił żelki. Dlatego skargi i wszelkie zażalenia proszę kierować właśnie do tego pana!
    Wiem, że każdy potrzebuje czasem odpoczynku, oderwania się od tego wszystkiego, dlatego jestem jak najbardziej za tym, abyś zrobiła sobię przerwę. W tym czasie nabierzesz powera i wrócisz do nas z jeszcze większą dawką pomysłów. Także, adios Albercik, pakuj manatki i do zobaczenia po holidejsach!

    PS. Szykuj proszę patelnię, bo będę protestować w sprawie Raury z rondlem pod pachą!

    Do następnego, Albercik!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest boski ale z tym turnee to oki doki

    OdpowiedzUsuń
  7. Według mnie rozdział fajny, uważam ze powinnaś zostać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny rozdział?
    Błagam niech Rydel będzie z Ellem

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz ochotę skomentować danego posta, śmiało. Wasze opinie się liczą