Nawet w jego milczeniu były błędy językowe.
~ Stanisław Jerzy Lec
Dedykacja dla Ali W.
Twój zapłon mnie kochana strasznie powala :D
Miałam ochotę go walnąć. Miałam ochotę walnąć ich wszystkich i jedyne co mnie powstrzymywało, to to, że miałam związane ręce. Dosłownie mnie idioci związali i usadowili pod drzewem. Ale nie mogą mnie tu trzymać wieczność, więc prędzej czy później i tak ich dorwę.
Udawałam, że nie słucham, ale jednak słuchałam. Mam tu wytrzymać
do środy i nie wiem, jak to zrobię. Jeśli ich nie rozszarpię, to zacznę wierzyć
w cuda. Ale wracając. To, że miałam w uszach słuchawki, podczas, kiedy Riker
tłumaczył co i jak nie oznacza, że leciała z nich muzyka. Wszystko słyszałam
tak dobrze, jak inni. No, może nie aż tak zważywszy na fakt, że przywiązali
mnie kilka metrów od ogniska, które zrobili chłopcy. Więc tak. Nie będziemy
sami, ma przyjechać jeszcze druga „grupka”. Będzie ich czwórka i w naszym
wieku, więc może być zabawnie. Przyjeżdżają jutro z samego rana, a jest… 22,
jeśli wierzyć mojej komórce. Tak, czy inaczej już nie mogę się doczekać jutra,
hurra! Czujecie ten sarkazm? Kamienie wrzynają mi się w tyłek, a mimo to nadal
wiernie nasłuchuję. Te rude szuje planowały to już od dawna. Zamówili pole i w
ogóle. Nawet Jas był w to zamieszany! Szczęście, że istnieje na tym odludziu
coś takiego, jak toitoi. Jest ich cztery, ale w miarę duże. Ponoć mają nawet
prysznic! Żyć nie umierać, jednak brat mnie kocha.
Riker skończył nawijać oklepanym „miłej zabawy”, ale ja
śmiem wątpić, czy będzie tak miło. Ale na pewno się nie przekonam, jeśli się
nie wyrwę z tych sznurków. Prawdę mówiąc, to wrzynają mi się w skórę i
cholernie piecze. Pora użyć uroku osobistego.
- Ell! Chodź na chwilkę, braciszku! – zawołałam w stronę
ogniska, przy którym inni bawili się przednio. Wspomniany brunet obrócił się zdezorientowany
i w końcu podszedł do mnie.
- Czego chcesz, gryzaku? – wypalił na wstępie. Do tej pory
ma na ręce ślad.
- Już cię nie ugryzę, obiecuję – jeśli te słodkie oczka nie podziałają,
to się poddaję.
- Ugh, czego ode mnie chcesz, hm?
- Muszę się przebrać. Zimno mi, a poza tym nie wygodnie się
siedzi na trawie w ciuchach na dyskotekę – chyba dobrze mi idzie, bo się
zastanawia…
- Dobra, wypuszczę cię, ale w domu piłujesz zęby. Jak wampir
jakiś, normalnie – podczas ględzenia i niedowierzania brata ja nadstawiłam nu
nadgarstki, które ten sprawnie przeciął nożem. Skąd go miał sama nie wiem, ale
w tym momencie się nad tym nie zastanawiałam.
Gdy w końcu odzyskałam wolność z prędkością światła pognałam
w stronę mojego namiotu o mało nie zabijając się o własne nogi. Gdy otworzyłam
walizkę utwierdziłam się w stwierdzeniu, że brat mnie kocha, bo wziął moje
ulubione conversy. Do nich założyłam jeszcze szarawą bluzę i zwykłe dżinsy
<KLIK>.Włosy postanowiłam zostawić związane. Nie chciało mi się ich
od nowa rozczesywać, układać, związywać i inne takie duperele. Co prawda
przeszkadzały mi nieco pojedyncze pasma, które przyklejały się do mojej
spoconej twarzy, ale jakoś ujdzie. Zmazałam makijaż i ruszyłam w stronę
towarzyszy niedoli. A może doli. Zależy dla kogo. Tak, czy inaczej nikt zbytnio
nie przejął się moim pojawieniem, bo wszyscy z uśmiechniętymi buźkami, jak na
reklamie colgate’u, śpiewali jakiś piosenki. Jak doszłam kończyli chyba Pass Me By. Ale nie dam sobie uciąć
ręki. Umiejscowiłam się między Bri i Jasem i oparłam głowę na ramieniu
przyjaciółki. Poczułam wibracje pod głową, ponieważ blondyna cicho nuciła, ale
po chwili zaniknęły one.
- Głodna? – zapytała wyraźnie zatroskana Vanessa.
- Troszkę. A co macie dobrego? – znów wcieliłam się w żyrafę
i wyciągając swoją szyję zajrzałam do koszyka z jedzeniem. Co prawda nie
zobaczyłam w nim zbyt wiele, ale zawsze dobrze zachować pozory.
- Chcesz chałkę? – pokazała na produkt, a ja odpowiedziałam
jej cichym mruknięciem i zamknęłam oczy.
Poczułam, jak obejmuje mnie delikatne ramię przyjaciółki.
Nie otworzyłam paczadeł, tylko mocniej się w nią wtuliłam. Poczułam, jak moje nozdrza
delikatnie łaskocze zapach jej perfum. Lubiłam ten zapach i nie raz sama się
nimi psikałam. Delikatne, ale za razem subtelne. Idealnie oddające charakter
Bri.
- Proszę – siostra wyciągnęła w moją stronę rękę z ukrojonym
kawałkiem pieczywa (chałka to chyba pieczywo, nie? ~ Di). Zaciągnęłam się jego aromatem.
Słodkawy. Wgryzłam się w ciasto. Już mniej.
- Co zrobiliście z Meg? – zagadnęłam. Zupełnie o niej
zapomniałam przez te kilka godzin.
- Jest u Rossów.
- Acham… Wiecie może,
o której mają jutro przyjechać nasi współpolownicy?
- Nie. Nie mówili nam.
***
Noc minęła mi w miarę spokojnie. Przed pójściem spać
pomogłam Ellowi i Rikowi z namiotem, a później w toitoiu umyłam zęby i
przebrałam się w coś bardziej stosownego do spania. Gdy leżałam już w swoim
namiocie okazało się, że dzielę go z siostrą i Delly. Tsa… Delly przeboleję,
ale Van cholernie się rozpycha. Współczułam Bri, która musiała znosić
towarzystwa brata i Rocka, a to coś okropnego. Ell, Riker i Ross spali razem,
co chyba im nie przeszkadzało.
W pewnym momencie obudziło mnie głośne chrapnięcie.
Sięgnęłam po telefon. Super, pierwsza w nocy. Rozejrzałam się po namiocie, a
ponieważ odświecałam sobie telefonem mogłam cokolwiek zobaczyć. O dziwo moje
współlokatorki leżały normalnie i spały jak zabite. Chrapnięcie znów się
powtórzyło. To nie była żadna z dziewczyn, patrzyłam na obie w tym czasie.
Dobra, zaczynam się bać. Wdech, wydech, wdech wydech. Poświeciłam na ściankę
mieszkanka. Coś czmychnęło na ziemi. Dobra, teraz to już się na serio boję.
- Vanka, Delly, wstawajcie! – wrzasnęłam, a raczej pisnęłam
przerażona. Nie wiem, co to może być, ale chyba raczej coś strasznego.
- Czego drzesz japę? – nie zauważyłam nawet goryczy w głosie
siostry, bo to coś znów się poruszyło. I pisnęło! – Laura, co to było?! –
pisnęła przestraszona czarnowłosa. Gdy odgłos się powtórzył poczułam, jak lepi się
do mnie. I to niby ja jestem straszek?
- Rydel, do jasnej cholery, wstawaj! – na te słowa blondyna
podniosła gwałtownie łeb w górę tak, ze kłaki wylądowały jej na twarzy, a
niektóre nawet w buzi.
- C-co? – zaspana dziewczyna sprzątnęła swoją twarz, po czym
wbiła zawistne spojrzenie w Vankę.
- Coś piszczy! – Nessie zrobiła minę rasowego Krzyka i nic
nie powiedziała, tylko wskazała drżącym palcem na ściankę namiotu.
- Van, koniec z horrorami. Odbija ci już – spojrzałam na nią
z dezaprobatą, ale odwróciłam głowę. Choć byłabym zadowolona, gdyby jednak
została ona na swoim miejscu.
- Aaaaaa!!!! – po namiotowisku rozległ się nasz krzyk, a
później głośny plusk. Boże, za jakie grzechy, za jakie grzechy ja się pytam.
Matko, to było przerażające, ja już więcej nie biorę Ella na żadne wypady i w
ogóle nie wypadam na takie wypady! Co to było?!
Poczułam, jak moje ciało zalewa fala zimna. Później, jak
robi mi się mokro. Chwila… Mokro?!
- Vanka, ty idiotko, do wody nas wepchałaś!!! – wydarłam się
na pół okolicy. Zaraz wydłubię jej oczy, a później zrobię z nich pasztet.
Czarna czupryna wynurzyła się spod tafli stawu, do którego
wepchała nas siostrzyczka i sapnęła niezrozumiale:
- Szczury boją się wody.
Ja jej coś na serio zrobię. I to zaraz.
Odrzuciłam głowę siostry z powrotem do wody z szyderczym uśmieszkiem. A niech zna moją zemstę!
Nagle z namiotów wybiegł tłum ludzi. A raczej szóstka, ale
zachowywali się jak opętani, więc tłum. Wszyscy popatrzyli na nas z
przerażeniem. A ja znów schowałam łeb Vanki pod wodę, bo się szczurzysko
wynurzyło.
- Matko, dziewczyny, co wam się stało? – Bri jako jedyna
podbiegła do brzegu i pomogła nam się wydostać.
- Ona zostaje – zaalarmowałam, kiedy blondyna wyciągnęła
rękę do Vanki. Ale obie spiorunowały mnie wzrokiem, więc w obronnym geście
podniosłam tylko ręce nad głowę.
- To co się stało, ze postanowiłyście zrobić sobie małą
kąpiel? – czy mi się wydaje, czy Riker się śmieje. Ja mu zaraz dam powód do
śmiechu.
- W naszym namiocie jest szczur – wyjaśniła Delly. Z
przemoczonymi włosami wyglądała jak zmokły shih tzu.
- Szczura się tak przestraszyłyście? –Ross prychnął z kpiną.
Ja mu dam…
- Ale szczury są straszne – mruknął Rocks, na co wszyscy
zrobili face plama. – To takie Halki, tylko mniejsze. I zjadają skarpetki! –
kolejny wstrząs i łapa na twarzy.
- No, ja dzisiaj musiałem cerować, bo jeden mi zrobił
dziurę, ale ten trol mi przeszkodził – wtrącił z urazą Ell, na co po raz trzeci
w ciągu kilku sekund na twarzy zagościła moja dłoń.
- Idioci mają swój własny świat. Na to nic nie poradzimy –
rzuciła Vanessa patrząc z przejęciem w przestrzeń. Kurde, niczym ten… Szekspir,
czy jakoś tak.
- Jeszcze trochę i zaczną się żywić się gwiezdną energią –
dodałam wznosząc ręce ku niebu.
- Ale przynajmniej płaciłybyśmy mniej za jedzenie – Vanka
zrobiła minę myśliciela, na co ja też się zastanowiłam.
- Ale za pogrzeb dałabyś dwa razy więcej – uświadomiłam.
- I ma mi zaśpiewać Lady Gaga w bikini – wtrącił z zapałem
Ell. To będzie ciężkie kilka dni.
- Dobra, super, że już sobie pogadaliśmy, a teraz marsz spać
– nakazał Riker i wszyscy jak jeden mąż ruszyli w stronę namiotów. Wszyscy,
prócz mnie Delly i Van. – No idziecie, czy nie?
- Ja nie będę spała w namiocie razem ze szczurem –
oświadczyłyśmy równocześnie. Bosz, ale synchron.
- Ugh, dobra, odstąpimy wam nasz.
Mimo wszystko okazało się, ze nawet chłopcy nie wytrzymali w
namiocie ze szczurem. Może dla tego, że ten szczurek okazał się kotny i okocił
się Rikerowi na koszulce, kiedy ten spał. Ale my nie przyjęłyśmy ich z
powrotem, więc musieli spać na dworze. Szczerze? Nie współczuję im. Nawet się
jutro nie tknę Rikera, bo powiedział, że on nie zdejmie tej koszulki. Matko, co
za oblech. Ale wracając. Noc upłynęła dalej spokojnie. Jedynym minusem była
łapa Delly na mojej twarzy, ale dało się wytrzymać. Tak czy inaczej nie
narzekałam.Trochę gorzej z porankiem…
- Wstawać śpiochy, szkoda dnia! – nie dość, że pęka mi łeb,
to jeszcze jakiemuś debilowi chce się wrzeszczeć od samego rana! Żyć, nie
umierać!
- Czego chcesz, Porodówka? – dźwignęłam się tak, że
podpierałam się na łokciach wystawiając głowę przez to takie okienko w
namiocie.
- Panie Janie, rano wstań – Riker podszedł do mnie i
najzwyczajniej w świecie pipnął w nos. Jak mu zaraz pipnę…!
Odepchnęłam go do tyłu, po czym wytarłam ręce o trawę. On
serio nie zdjął tej koszulki, błe…
- Dziewczyny, wstajemy – oświadczyłam budząc przy tym moje
współlokatorki.
- Pieprzony szczur –syknęła Vanka i położyła sobie poduchę na
głowie. Wcale jej Noe współczuję. Mogła nas menda nie pchać do tego basenu.
- Kuźwa, Laura, ty wiesz, która jest godzina ?– Rydel wpiła
spojrzenie najpierw w ekran komórki, a później przeniosła je na mnie, tylko, że
tym razem zwyrzutem.
- Skargi do Porodówki – wyszczerzyłam się w jej stronę i
zabrałam z walizki krótkie spodenki, koszulkę z myszką Miki, oraz stojące obokconversy. Na nos wsunęłam okulary przeciwsłoneczne i podreptałam z kosmetyczką
w ręku w stronę toitoia.
Podreptałam w stronę niebieskiej kabiny z fochem na cały
świat. W szczególności na Porodówkę, ale świat też zalazł mi za skórę. Wzięłam
szybki prysznic, umyłam zęby, ubrałam się, później uczesałam włosy i bla, bla,
bla, inne takie. Kudły związałam w kitkę, bo nie wiadomo, gdzie te łachudry nas
wyprowadzą. Nie malowałam się jakoś specjalnie, ale zrobiłam kreskę eyelinerem,
bo nie lubię mieć „gołych” powiek. Później wyszłam
szybko z kabiny, aby odstąpić miejsca Vance.
- Co na śniadanie – rzuciłam przez ramię przechodząc obok
chłopaków.
- Właśnie, mamy mały problem….
***
- Jak to nie ma?! – wrzasnęłam po raz kolejny cała
wpieniona. Jakim głupkiem trzeba być, żeby… Ugh!
- Ja zakładam, że wessał szczur – rzucił na luzie Rik.
- Oj, ty już w to szczura nie mieszaj! – wtrąciła Delly
grożąc palcem.
- Dobra, ludzie, spokój. Później się skoczy do sklepu –
wszyscy spojrzeliśmy na Ella jak na Ufo. On nie jest moim bratem.
- Jak chcesz, żebyśmy to z głodu sfiksowali, to możesz sobie
PÓŹNIEJ jechać do sklepu – Vanka już miała się na niego rzucić i wydrapać oczy,
ale powstrzymał ją Rik. Choć mnie nikt nie trzyma… Nie, lepiej nie…
- Dobra, dobra. Czekamy, aż przyjadą ci nasi sąsiedzi, może
nas czymś poczęstują…
- Tak, pójdziemy i powiemy: Dzień dobry, wybraliśmy się na
namiotowisko i ktoś nam ukradł jedzenie na zupełnym odludziu. Może mają państwo
odrobinę, żeby nam pożyczyć? Oddamy, jak tylko złodziej zwróci nam prowiant –
przerwałam Rossowi. Ciekawe, czy mój głos był aż tak ironiczny, jak ja
słyszałam.
- Dobra, nie spinaj się tak. Może ja i Lau pójdziemy
poszukać czegoś w lesie… - i znów mu chamsko przerwano. Tym razem przez Vankę.
- Ryby!!! – chyba jednak ona i Ell są na serio bliźniakami. Myślałam,
że tylko on wypadł mamie z wózka. – Jak wczoraj
wylądowałyśmy w tym jeziorze, to widziałam ryby – wyjaśniła, na co wszyscy
zrobili „aaaa”.
- Dobry pomysł, siostra. Ale mamy mały problem. Nie mamy
wędki!!!
- Riker złapie w ręcz, nie?
- Emmm… No… Mogę spróbować….
- Uwierz, że przeceniasz umiejętności swojego kochasia.
- Oj tam, Riker, do wody, już. A z tobą się rozprawię
później za tego „kochasia”.
Riker na serio poszedł do tego stawu i „łowi” już z pół
godziny. Ja natomiast chodzę po polu i szukam jakiś jeżyn, czy czegokolwiek.
Znalazłam tylko dwa maślaki i nic więcej.
- Pomóc? – usłyszałam dobrze mi znany głos za plecami.
Szlag.
- Nie, nie trzeba – siliłam się na miły ton, choć chyba
niezbyt dobrze mi się to udało.
- Nie rozumiem cię. Sama mówisz, że trzeba ryzykować, a nie
chcesz spróbować mi wybaczyć. – odwróciłam głowę, żeby móc spojrzeć chłopakowi
w oczy i szybko tego pożałowałam.
- Nikt mnie nie rozumie, Ross. A taka „próba” za wiele by
mnie kosztowała – poczułam jak moje policzki się rumienią, kiedy chłopak
położył na nich swoją dłoń. – Przepraszam – i odwróciłam głowę z powrotem.
- Może kiedyś znów mi zaufasz – wyszeptał blondyn i począł
szukać w trawie czegoś zdalnego do jedzenia.
Może…
Nagle koło naszego auta pojawiło się kolejne. Zaraz, zaraz…
ja znam ten samochód, przecież to są…
- Chłopaki?!
~*~*~*~
Alocha!
Witam się z wami i znów zasypuję rozdziałem. Powiem szczerze, nie chciało mi się sprawdzać, a końcówka pisana na siłę, więc się nie złośćcie.
Ja już jutro jadę do babci, więc nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział.
Proszę, żebyście brali udział w ankiecie!
Sajonara,kochaneczki
~ Di
Zarówno Pascal, jak i ta patelnia rządzą :D
Czy tylko mi ta piosenka kojarzy się z tym opowiadaniem???
A ja wiem kto przyjechał !!!!! Ciekawe wydaje mi się że będzie zabawnie !!
OdpowiedzUsuńRozdział Boski , Lau mnie rozwaliła ze swą ironią nie no dziewczyno skąd ty to wymyśliłaś !!! Zrobisz kiedyś konkurs na one shota nie lepiej sama go napiszesz ?! Miłego dnia !!! A dięki żę tak szybko dodałaś next ;) Czekam na next
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNapisałam powyżej komentarz ale pózniej postanowiłam, że jesli ktoś kto się nie domyśla kto przyjechał(o ile dobrze myśle) mógłby miec zepsuta niespodziankę usunęłam go ;) rozdział oczywiscie super i czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńCudo Di. Ja. Chce. NEXTA!!! Kochana, ja kkocham ta piosenke i tak troche mi sie kojarzy z tym opowiadaniem. Nsver mind. Ja po prost kocham Zaplatanych hahaha. Oczywiscie nie tak jak ciebie XD. Boskie sa Yours rozdzialy. Czytalabym je nez konca.... Nie zanudzam.
OdpowiedzUsuńDo napisania
Kinga
Szczerze? Nie pomyślałabym nawet, żeby posłuchać tej piosenki i w tym czasie skojarzyć ją z tym opowiadaniem :D Za to będę już je ze sobą kojarzyła XD Dzięki, teraz nigdy o tym nie zapomnę XD
OdpowiedzUsuńNo i... wow. Zabiłabym takie mendy, no. Wywieźć do lasu?! Jak tak można?! :D
Hmm... Ich sąsiadami będą czworo ludzi, są w tym samym wieku, co nasi obozowicze i Laura ich zna... Nie, nie mam pojęcia, kim oni są -.-'' Dla mnie ta zagadka za trudna, bo kto byłby takim medium, żeby domyślić się, kto przyjechał? :D Chyba jacyś czarownicy czy Harry'owie Potterowie XD
Wspaniały rozdział, aż nie mogę się doczekać kolejnego ^^
Do następnego ;3