"Miłość to wszystko czego potrzebujesz"~ The Beatles
Nie wiem dokładnie, ile leżałam na tej trawie. Godzinę?
Dwie? Nie, nie mam bladego pojęcia. Gwiazdy okazały się być najlepszym ciałem
niebieskim, a raczej jakimkolwiek ciałem, które mnie umiało pocieszyć. Jeśli
pocieszeniem można nazwać wlepianie w nie gał i miarowe uspakajanie oddechu. Przyjaciele,
albo marzenia… I stało się coś, czego w życiu bym się po sobie nie
spodziewała. Rozkleiłam się… Nie, to złe słowo. Ja wpadłam w histerię.
Podkuliłam nogi, przeturlałam się na bok i po prostu płakałam jak małe dziecko,
które dowiedziało się, że jego rodzice się rozwodzą. Płakałam, płakałam,
płakałam. Dusiłam się łzami, ale i tak płakałam. Wyłam tak przeraźliwie, że z
pewnością obudziłam wszystkich dookoła. Moje usta były mokre od słonej cieczy i
śliny, która nie wiem kiedy się tam zapodziała.
Czoło oparłam o kolana. Zacisnęłam powieki. Mocno, bardzo mocno. Aż
bolały. Oczy mnie piekły, założę się ,
że gdybym zobaczyła w lustrze swoje odbicie po białkach błąkałyby się pajęcze
rozwidlenia czerwonych kreseczek. Moja prawa ręka, która znosiła ciężar całego
ciała bardzo bolała. Wżynały się w nią kamyki i drobinki piasku. Nawet nie
wiem, kiedy zaczęłam kopać w ziemię. Ale
jedynie ja odczuwałam ból. Ona została niewzruszona.
Rozżalałam się tak nad swoim, i tak zbyt nędznym na
zażalenia, życiem dopóki moje ramie nie poczuło rozluźniającego ciepła.
Odwróciłam głowę.
- Czemu nie śpisz? – wyłkałam tak żałośnie, że słysząc
własny głos nie mogłam go rozpoznać.
- Zgadnij – zobaczyłam olśniewający uśmiech i już po chwili
wylądowałam w jego objęciach. Kołysał mną i szeptał, że wszystko będzie dobrze.
Akurat… Nic nie będzie dobrze…
- Reszta nadal śpi? – spojrzałam na chłopaka, jakby prze
mgłę i wyswobodziłam się z uścisku.
-Poszli na spacer, a ja zostałem, bo bolała mnie głowa.
Rydel się martwiła, że jest wieczór i mogę się rozchorować, więc kazała mi tu
siedzieć – wyjaśnił. Podciągnął kolana do siebie i oparł na nich brodę.
Zrobiłam to samo, co on i wlepiłam w niego niewidzące spojrzenie. – Zakładam,
że nie zdradzisz mi powodu swojego złego samopoczucia – dodał po chwili
patrzenia na mnie.
- Nie mam złego samopoczucia. Po prostu źle mi się zrobiło
na sercu – mruknęłam i odwróciłam głowę.
Przede mną rozpościerał się widok na jezioro, które jeszcze
niedawno odwiedziłam dzięki Vanessie. Tafla wody odbijała blade światło
księżyca. Ciecz nabrała koloru nieba i odbijała tysiące mrugających gwiazd.
Nawet się lekko uśmiechnęłam. Za jeziorem był ciemny las, który za dnia nie
wydawał się aż tak magiczny, jak teraz.
- I masz rację – dopowiedziałam i zdjęłam z ust uśmiech.
- Szkoda. Chciałbym wiedzieć, co się stało, żeby cię
skutecznie pocieszyć – nie wiem, czy to przez ten płacz, czy przez jego zbyt
bliską obecność, ale tak, czy siak wkurzyłam się. I to nie na żarty. Założę
się, że para leciała mi z uszu, a twarz przybrała barwę purpury. Ja mu dam
żarciki….
- Słuchaj mnie, niewyparzona blondyno! Ja nie mam zamiaru
bawić się w te twoje głupie gierki, jasne?! Zamknij się lepiej, bo nie ręczę za
siebie! – wstałam z trawiastego podłoża i jak opętana zaczęłam wymachiwać
rękami. Myślałam, że szlag mnie trafi, kiedy napotkałam jego szelmowski uśmiech
i uniesioną brew. Ugh…!
- Głupie gierki? W jakie gierki ja z Toba gram, hmm? –
wyszczerzył się w szyderczym smajlu (tak, Jools, specjalnie dla ciebie. Wiem,
że słyszałaś! ~ Alex), a ja już składałam ręce, żeby go udusić.
- W żadne nie grasz, bo ja nie daje sobą pomiatać! –
tupnęłam nogą, jak jakieś małe dziecko i zakładając ramiona na klatkę piersiową
odwróciłam z westchnieniem głowę.
- Ale o jakie gierki ci chodzi? Bo nie rozumiem…
Ja mu zaraz zrozumiem…
- Ugh! Nie wiem, czy flirtujesz ze mną, czy co, ale wiedz,
że niezbyt dobrze ci to wychodzi, Ross! – bardzo mądra ja zrobiła coś równie
mądrego – wystawiła blondasowi język! Tak trzymać dalej! Jeszcze trochę i w
ogóle oszaleję…
- Ale ja z tobą nie flirtuję – Lynch pokręcił przecząco
głową, a ja przymrużyłam oczy. Ugh…!
- Się okaże – mruknęłam i już miałam odejść, kiedy poczułam,
że mój nadgarstek jest więziony przez czyjś uścisk. Ross….
- Nie flirtuje z tobą, jasne? – w jego oczach była
stanowczość, tak samo w głosie. Blond włosy opadały na jeden bok.
- Musisz je czochrać – wypaliłam nagle.
- Co?
- Włosy. Muszą być rozczochrane. Fajniej wtedy wyglądają –
wolną dłonią zmierzwiłam mu czuprynę. Niestety moja wysokość nie ułatwiała
zadania. – I ja już tam wiem swoje.
- Nosz, do jasnej ciasnej! Nie flirtuję z tobą, okey?
- A to w aucie? Albo przez przyjazdem chłopaków? Marny, ale
flirt!
Zobaczyłam, jak klatka chłopaka szybko unosi się i upada.
Szczęka była mocno zaciśnięta, a jego palce powoli wpijały mi się w skórę. Auć!
- Nie. Flirtuję. Z. Tobą – wysyczał zły. Nieźle go
rozjuszyłam.
Przełknęłam cicho ślinę. Wyglądał, jakby chciał mnie zabić.
Jego kłykcie zrobiły się białe. Moja ręka strasznie bolała. Ciało się trzęsło.
Ale nie. Ja brnęłam w to wszystko dalej.
- To co to niby było?
- Eee… Troska? – powiedział to takim tonem, jakby było to
oczywiste. Ale nie było. Nie dla mnie. Troska? Phi!
Odsunęłam się od niego. A tak naprawdę, to tylko głowę.
Poczułam, jak moja twarz się czerwieni. Ręka już tak nie bolała. Rozluźnił
uścisk. Teraz natomiast poczułam na niej śliską substancję. Pot.
- Ja nie potrzebuję twojej troski – zabrzmiałam, jak żmija.
Wredna, jadowita żmija…
- Och, Lau, znów wracasz do przeszłości? – blondyn spojrzał
na mnie z dezaprobatą. Purpura znów zalała moją twarz. Zacisnęłam mocno zęby. Tylko nie krzycz, tylko nie krzycz…
- Wracam i zawsze będę wracać – syknęłam i wyrwałam .
- Myślałem, że pomiędzy nami wszystko okey – ugh, jak ja mam
go dość!
- Nie, Ross, nic nie jest okey! Ani miedzy nami, ani w
ogóle! I nie mów, że się o mnie troszczysz, bo żeby się troszczyć, musiało by
ci na mnie zależeć, a to chyba logiczne, że tobie na mnie… Mmmmm…
Nagle nic już nie mogłam powiedzieć. Nic, a nic. Z początku
skołowana nie wiedziałam, jaka jest tego przyczyna, ale zorientowałam się
dopiero, kiedy poczułam jego malinowe usta na swoich…
Pocałował mnie. Jego słodkie wargi przylegały idealnie o
moich, a mój mózg nie pracował już normalnie. Nie wiem, czemu, ale
odwzajemniłam pocałunek. Smakował tak… Słodko? Czekoladą i wanilią jednocześnie.
Nie chciałam przestawać. Rozum to w tym momencie
coś, czego już nie miałam. Zaczął się ode mnie odsuwać, a ja aby tego uniknąć
pogłębiłam pocałunek. Teraz to on był zdziwiony. Cały czas miałam zamknięte oczy,
a palce wplątane w jego blond grzywę. Jego ręce powędrowały na moje biodra i
delikatnie je objęły. Ale ja nie chciałam delikatności. Wskoczyłam na niego i
oplotłam nogami jego sylwetkę. Chyba byłam na serio ciężka, bo oboje
wylądowaliśmy na trawie. A raczej tylko on, bo ja na nim. Uśmiechnęłam się delikatnie
nie zaprzestając pocałunku. Był lekko zdziwiony i niepewny, jednak i tak było
świetnie… Brakowało mi tego… Złapałam Rego rękę i wsadziłam ją sobie pod
bluzkę. Zaczął rysować kręgi na moich plecach. Po ciele przeszedł mnie
przyjemny dreszcz… Już miałam delikatnie rozewrzeć wargi, kiedy…
Chwila… Co ja do jasnej cholery robię?! Całuję Rossa
Lyncha?! Boże, jak on wspaniale całuje… Dość! Ja go całuję i jeszcze się z tego
cieszę! To… to… to niedorzeczne! Koniec tego! Koniec, słyszysz?! Koniec!
Oderwałam się od niego, jak oparzona. Kurde, my się
całowaliśmy….
On też podniósł głowę i zderzyliśmy się czołami. Nasze
oddechy były przyspieszone. Oparłam się rękami
o ziemię i otworzyłam oczy.
- Przepraszam… - wyszeptał i ponownie wpił mi się w usta.
Tym razem nie zdążyłam nawet odwzajemnić pocałunku…
~*~*~*~
Tadam!!!!
Macie Kissa podczas
kłótni… Szczerze, to trochę trudno się to pisało jako osoba pierwsza, ale wytrwałam!!!!
I jak? Mam nadzieję,
ze tego nie zchrzaniłam… No bo… Jakbym miała pisać +18, to byłaby to klapa…
Nie jestem dobra w
romantyzmach. Ironia i złość bardziej, ale kissy i te sprawy… Ale nie myślcie,
że to wszystko będzie teraz tak kolorowo. Nie, nie, nie! Będzie drammma!!!!
Koniec sezonu zbliża się wielkimi krokami, a bohaterów już macie w stronkach :)
Rozdział nie długi,
ale nie chciałam go schrzanić. Powiedzmy, że to odwet dla Tin :D
Aaaa! Zmieniłam profil!
Nie nazwę, profil! Nie będę się rozpisywać, bo to długa i nudna historia…
A więc żegnam się z
wami!
~ Alex
Nie masz pojęcia jak bardzo podoba mi sie ten rozdział! Raura, Raura, Raura *,* Nie strasz, że dopiero sie godzą a mają sie znowu pokłócić! O nie! Anyway, czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńOmgomg +.+ married me ! Now !
OdpowiedzUsuńCudny! Jeej jest kiss! ^^ Czekam na next! :D
OdpowiedzUsuńMoja kochana Lex dodala rozdzialik <3 kocham twoj styl pisania i wgl Ciebie XD ( nie wnikac ) do niedawna Di a teraz juz Lex... Moja ' sis ' tak szybko dorasta... Az sie lezka w oczku kreci... Ale coz... Trzeba komentowac rozdzial a nie pisac o sis XD
OdpowiedzUsuńRossdzialik bosski, cudowny, wrecz malinkowy.... JEJ!!! KISSNELI SIE!! HAHAHAH JUZ MI ODBIJA XD TO TWOJA WINA LEX! Ale i tak trzeba zyc dalej cn?
Aham... I nie mysl sobie ze bede Ci od razu mowic Lex bo Di moze sie jeszcze przez przypadeczek tutaj i na LGS pojawic ;)
Nie zanudzam
Do napisania Lex
Kinga
Cuuudowne mój ty Szalerze ;** Salut!
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie, nie powiem... Takiego obrotu spraw nigdy w życiu bym się nie spodziewała. XD Przynajmniej w tej historii. :D A jednak - mężczyźni wymyślili pocałunek, aby mieć jak uciszyć kobiety. Ta teoria jest coraz bardziej rzeczywista. ^^
OdpowiedzUsuńTylko ten... dlaczego nie zdążyła odwzajemnić pocałunku? Co ty kombinujesz, hmm?
Trzymaj tak dalej - rozdział wymiata! :D
Do następnego ;3
Mmmmm, wanilia i czekolada,co za cudo *.*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział,czekam na nexta!
KISS! KISS! HURA!!!! Był kiss Raury, był yeah! Kocham Raurę! I nie rób mi tu żadnej dramy, bo nie dożyjesz jutra, zrozumiano? (tak, Diamond to była groźba, a jak Delly grozi to coś jest na rzeczy xD) Wiesz jak zajebiście mi się to czytało? Idealnie pasowało do "Love Me Like You Do" ( tak szczerze mówiąc, to moja ulubiona piosenka :) ). Nosz rozdzialik zajebisty, seryjnie. Jesteś mega, tylko teraz mi tego nie schrzań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Delly Anastasia Lynch, zadowolona bloggerka.