Sekret szczęścia, a przynajmniej spokoju, leży w tym, żeby wyeliminować romantyczną miłość z życia, bo to ona sprawia, że człowiek cierpi. Tak żyje się spokojniej i lepiej się bawi, zapewniam cię.
~ Mario Vargas Llosa
*Narrator*
- Cc-cco? - zapytała zdezorientowana Vanessa. - Pokarz no mi to. - rozkazała czarnowłosa i wyciągnęła rękę, tylko po to, aby po chwili znów zwinąć ją do siebie, lecz tym razem z białą karteczką, na której zapisano karne zadanie. - Poc... Co?! Sorki siostra, ale tym razem poradź sobie sama. Ja się go nie tykam. Nie wiadomo, co on miał w ustach. - wzdrygnęła się na samą myśl o blondynie pożerającym śledzia. A już myślała, że zapomniała. Trauma zostanie jednak do końca życia ( ja nienawidzę śledzi. Niedobrze mi się od nich robi ~ Diamond ).
- Dzięki Nessa, dzięki.- odezwał się obrażony Ross i zrobił naburmuszoną minę.
- Nie spinaj się tak młody. To był żart. - wtrącił Rocky, na co reszta automatycznie się po cichu zaśmiała.
- Dobra, ale możecie powiedzieć w końcu, co za zadanie wylosował Ross, bo już się gubię - rzekł zdezorientowany RyRy.
- Ekhem... Pocałuj osobę siedzącą po twojej lewej stronie. Stawiam, że Rik wymyślał. - starsza Marano przeczytała wreszcie zawartość karteczki dodając trafną uwagę.
*****
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! - wrzasnęła Lau tupiąc nogą.
- Proszę cię, Marano, nie wymiękaj. Rik nie da nam spokoju. - blondasek znajdujący się naprzeciwko niej po raz setny próbował ją uspokoić. Położył jej rękę na ramieniu, ale ta w mgnieniu oka ją strzepnęła.
- Ech... Riker, zabiję cię kiedyś. - rzuciła szybko i zamknęła oczy. Czując jednak, że chłopak stoi w bezruchu wolno je otworzyła.
- No co? - podczas, gdy szatynka mierzyła wzrokiem blondyna, ten nie wiedząc o co jej chodzi wzruszył ramionami.
- Ugh! Jak z dziećmi! - zdenerwowała się Rydel i popchnęła brata w stronę brązowookiej. Jako, że chłopak już wcześniej stał blisko niej teraz dosłownie na nią wpadł powodując, ze o mało się nie przewróciła.
- Uważaj trochę. - fuknęła dziewczyna odpychając go na bezpieczną odległość.
- Miałeś ją idioto pocałować, a nie stać jak wryty w ziemię! - młoda Lynch ochrzaniła brata, po czym powtórzyła swój poprzedni ruch.
- Delly! - wrzasnęła dwójka rozwścieczonych nastolatków.
- No co? Nie chcecie pomocy, to możecie to robić po swojemu. Powolutko...- zrobiła nacisk na ostatnie słowo,przez co jej opieprzatorzy się wzdrygnęli.
- Dobra, szybko i bezboleśnie. Dawaj Lynch. - szatynka pośpieszyła chłopaka, który był bardzo zdziwiony jej ponagleniem.
- Emmm... No... Dobra? - bardziej zapytał, niż stwierdził i powoli zaczął przybliżać swoje usta do ust sztynki. Ta sparaliżowana nie mogła zrobić żadnego ruchu, albo nie chciała go robić. Nie przybliżała się do blondyna. Nie chciała tego zrobić, a jednak coś w środku niej skakało z radości z każdym bliższym milimetrem. Czuła, jak jej wnętrze oblewa fala ciepła, a ręce zaczynają się pocić. Mimo to nie zrobiła najmniejszego ruchu. Spostrzegając, że cały czas wpatruje się w czekoladowe oczy, więc przerzuciła wzrok na usta. Powoli przybliżające się do niej i nie ustające w tej czynności.
Przełknęła głośno ślinę, przez co blondyn odzyskał świadomość. Przypomniał sobie, dlaczego i co robią i przeklną w myślach. Po jego ciele przeszły przyjemne ciarki. Gdy w pewnym momencie jego nos zetknął się delikatnie z nosem Laury po jego kręgosłupie przeszedł dreszcz. Włosy stanęły dęba, serce zaczęło walić jak szalone. Nie wiedział dlaczego, ale właśnie tak działała na niego ta drobna szatynka. Czy się zakochał? Nie wiadomo. Czy podobała mu się? Nie wiadomo. Ale wiadomo, że nie była mu obojętna. Nawet jeśli miałaby być wrogiem...
- Możesz to już zrobić? - wyszeptała szatynka czekając, aż chłopak wreszcie zadziała, a nie będzie wywoływał u niej jeszcze większy niepokój. Tak, niepokój, bo była świadoma tego, co miało się zaraz zdarzyć, a nie zareagowała w żaden sposób. Co więcej dawała wrażenie, jakby tego chciała.
- Nie psuj tego... Proszę... - odparł blondyn tym samym tonem i założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów.
Dziewczyna nie wytrzymała. Nie dala rady. Nie potrafiła. Nie w tej chwili. Nie teraz. Po prostu nie umiała.Bardzo żałowała, ale nie umiała inaczej. Po prostu wpiła mu się w usta.
Raz, dwa, trzy cztery... -odliczała jej podświadomość. Miało być pięć sekund. I było. Ani chwili dłużej. Pięć prostych, banalnych sekund. Głupie, ale prawdziwe. Chociaż oboje czuli niedosyt odrywając się od siebie nie mogli inaczej. Nie pozwalała im na to przede wszystkim duma. Czyż stwierdzenie, że ludzie są jednak głupimi istotami nie było w tym momencie prawdą? Bo tylko nierozumna forma życia pozwala się manipulować przez rozum i nie daje się popisać sercu. A przecież najczęściej to ono ma rację. Rozum, mózg, szare komórki. To czynniki potrzebne w nauce. Nie w życiu codziennym. A mimo to prawie cała ludzkość nie potrafiąc się z tym pogodzić słucha tego, co tworzy się w głowie, a na głos serca zasłania uszy dłońmi.
- Tak dla dopełnienia. - powiedziała szatynka i uderzyła chłopaka otwartą dłonią w policzek. Nie ma co ukrywać, że zrobiła to, aby poczuć ulgę. Dzięki temu mogła dalej żyć w przekonaniu, że nic nigdy się nie zdarzyło i nie miało miejsca. A jeśli już tak, to nic, poza czystą formalnością.
- Niezłe to twoje dopełnienie. - przyznał z podziwem Rik przyglądając się uważnie czerwonemu policzkowi brata.
- Ekhem... Nie wiem, jak wy, ale ja tam bym go opatrzyła. - wtrąciła Ryd i z czułością złapała za obolałą część twarzy blondyna. - Zaraz przyniosę ci coś zimnego - dodała i zniknęła za drzwiami od pokoju.
- I jak? - zapytała zadowolona Vanessa. - Podobało się?
- Możemy zmienić temat? - rzuciła znudzona szatynka, na co jej brat pokiwał ochoczo głową.
******
- Masz. - blondyna podała poszkodowanemu zmoczony, papierowy ręcznik. Ten w mgnieniu oka znalazł swoje miejsce na twarzy Rossa.
- Dzięki - odparł i wyrzucił papier do kosza.
Reszta przyjaciół, która przed chwilą tak zawzięcie grała w butelkę po tym incydencie wolała zaprzestać zabawy i zrobić kolację. Jedynie Rydel i Ross zostali jeszcze w pokoju młodej Marano.
- Ładnie tu, nie? - brązowooki zmienił zwinnie temat rozglądając się dookoła siebie. Jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu, które odróżniało się na tle innych. Prawie na wszystkich fotografiach widniała uśmiechnięta Trójca, Bliźniaki, Laura, lub reszta Marano. To zdjęcie jednak przedstawiało wygłupy zupełnie innych osób niż wyżej wymienionych. A raczej jednej.
Chłopak dobrze pamiętał pochodzenie fotografii. Plener, w którym była zrobiona to studio Austin & Ally, a raczej placówka przed nim. Obie dziewczyny miały wtedy wyśmienity humor, więc postanowiły się trochę powygłupiać. Raini wymyśliła, aby uwiecznić ich uśmiechy, dzięki czemu Ross mógł teraz powrócić do tego wydarzenia.
- Tak. Ślicznie. Tak... Przytulnie. Szczerze, to nie spodziewałam się tego po niej. - blondynka uśmiechnęła się sama do siebie i wstała z łóżka. - Dziwne, że w jednej dziewczynie jest tyle różnych osobowości - dodała i zniknęła za drzwiami.
- Tylko, że to sprawia, ze jest wyjątkowa. - szepnął Ross, po czym poszedł w ślad starszej siostry.
*****
- Jutro robimy wagary i koniec kropka. Oceny wystawione, a ja nie mam zamiaru się z mięczakami zadawać - oznajmiła zdeterminowana Lau i postawiła na stole sałatkę.
- Ale to nieetyczne. Nie możemy się zachowywać jak jakieś dzieciaki i nie chodzić do szkoły. - skarciła ją Van, na co młodsza przewróciła oczami.
- Nie wiem, jak wy, ale ja tam jestem jeszcze dzieciuch. - odparła szatynka i wróciła do kuchni, aby po chwili znów pojawić się w jadalni z sokiem pomarańczowym. - Któreś z was jest chyba uczulone? - pokazała zebranym na karton.
- Ja byłem. Ale już mi przeszło. - odezwał się dotąd milczący Rocky.
- Dobrze, bo nie mamy innego - dziewczyna uśmiechnęła się do niego uroczo, co trochę stopiło jego, do tej pory skute lodem, serce. Nigdy nie przepadał za Laurą, a gdy Marano i Ross się ze sobą pokłócili cieszył się z tego. Nie lubi zbyt jej pewności siebie, zawziętej natury i impulsywności. Jednakże nie zmieniło to nigdy faktu, że byli jak dwie krople wody.
- Ell! Pośpiesz się z tymi zapiekankami! - wrzasnęła czarnowłosa na cały dom i zajęła swoje miejsce przy stole.
- Ekhem... Nie wiem, jak wy, ale ja mam ochotę sobie potańczyć - oznajmiła jej młodsza siostra i podeszła do wierzy muzycznej. Z półki, na której stała wyciągnęła stosik płyt i po krótkim namyśle wybrała jedną z nich, po czym umieściła ją w odtwarzaczu. Chwilę później z głośników poleciały pierwsze dźwięki. Amatorska pani DJ zaczęła wywijać rękoma, ale po chwili chwyciła nimi najstarszego Lynch'a, który pociągnął Vanessę, która natomiast zabrała rozbawioną Rydel. W taki oto sposób na mini parkiecie znaleźli się wszyscy nastolatkowie.
Ell wchodząc do jadalni z talerzem zapełnionym zapiekankami zobaczył wyśmienicie bawiące się towarzystwo i uśmiech sam wstąpił na jego twarz. Postawił danie na stole i przyłączył się do bawiących się przyjaciół.
- A co to za zabawa beze mnie? - udał urażonego i pociągnął w swoją stronę uśmiechniętą Delly. Zdezorientowana blondynka przez przypadek nadepnęła mu na nogę, ale żadne z nich nie przejęło się tym zbytnio. Szkoda tylko, że w tym momencie piosenka się skończyła.
******
- Gwiazd Naszych Wina! - wrzasnęła uradowana Vanessa i w mgnieniu oka wyjęła płytę z owym filmem ze stosu nagrań.
- Znów romansidło? - pożalił się Rik, za co dostał od czarnowłosej w łeb.
- Ja tam lubię ten film. Nie mówiąc o książce. Jedyny, przez który płakałam - przyznała Laura i przejąwszy od siostry płytę umieściła ją w odtwarzaczy DVD.
- Ty płakałaś na romansie?! Być nie może - zakpił Ross, za co oberwał w blond czuprynę.
- Mam uczucia - fuknęła urażona szatynka i usiadła na dywanie. Opierając się o kanapę odpychała nogę brata, która natarczywie lądowała na jej głowie. - Ogar - rzuciła w stronę bruneta i ostatni raz zrzuciła jego nogę z włosów.
- Nie denerwuj się tak, bo okresu dostaniesz - odparł chłopak, przez co musiał się zmierzyć z groźnym wzrokiem młodszej sis. - Nessie włączaj to te Twoje Winne Gwiazdy - czarnowłosa zaśmiała się cicho słysząc przerażony ton brata.
- Już - uśmiechnęła się i nacisnęła na pilocie PLAY.
Przyjaciele oglądali film, który wzruszył ich dogłębnie ( ja płakałam jak bóbr. Polecam, bo warto obejrzeć. Niby romansidło, a ma w sobie dużo prawdziwego życia ~ Di ) i na przemian to się śmiali, to płakali. Nawet chłopcy podkradali cichaczem chusteczki, a gdy któraś dziewczyna zapytała, czy płaczą, odpowiadali tylko " Oczy mi się pocą ". Podczas trwania seansu nie obyło się również bez przytulasów i czułych słówek.
- Jak byś umarł, to nie wiem, co bym zrobiła - wyszeptała Delly i wtuliła się w swojego przyjaciela.
- Jak kiedyś umrzesz, to cię zabiję - wypłakała Ness i wpadła w ramiona najstarszego Lyncha.
- Nie mam zamiaru być podwójnym trupem - zaśmiał się blondyn, lecz w duchu również płakał jak małe dziecko.
- Wszystko ok? - RyRy jako jedyny zwrócił uwagę na skuloną szatynkę, która siedziała na miękkim dywanie i objętymi przez własne ręce kolanami po cichu płakała nie odrywając wzroku od ekranu.
- Miłość jest jednak piękna. Pod warunkiem, że jest prawdziwa - wszeptała i wybuchła jeszcze większym płaczem. Głowę schowała o nogach, a jej bujne włosy opadały na opalone nogi. Brunet dopiero teraz zauważył na jej nadgarstku srebrną bransoletkę. Dziewczyna nigdy się z nią nie rozstawała, ale rzadko o niej wspominała. Były na niej wygrawerowane bardzo mądre słowa "Miłość kpi sobie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno " Rylad wiedział, że Lau miała kilka przelotnych miłostek, ale nigdy nie mówiła o nikim, kto mógł na prawdę skraść jej serce. Nawet to, co łączyło ją i Cama to była chwilowa fascynacja, ale nigdy nie wkraczało to na granicę "szaleńczej miłości".
- Od kogo dostałaś tą bransoletkę? - zaczął temat, choć nie liczył na zbytnie zwierzenia.
- Sama ją sobie kupiłam. Żeby na drugi raz nie popełnić tego samego błędu - odparła, po czym wstała na równe nogi i otrzepała się z niewidzialnego kurzu.
- Czyli?
- Zakochać się, a później obwiniać rozsądek.
*********
Nazajutrz nastolatkowie nie poszli jednak do szkoły. Ryd napisała jeszcze do swoich przyjaciół, żeby zrobili to samo, co oni, na co paczka się zgodziła. Bliźniacy nie musieli być informowani, bo to oni wpadli na ten pomysł. Cztery lata temu. Od tej pory tradycją Trójcy stało się wagarowanie po wystawieniu ocen. Oczywiście tych tradycji, rytuałów i innych tego typu było tyle, że nie dało się tego wymienić, ale wagarowanie stało się wśród nich rzeczą świętą i nie można było tego przegapić. Na przykład w lipcu wybierali jeden tydzień, w którym rosili różnego typu fryzury. W Wigilię natomiast nie obywało się bez, włożonych na miejsce prezentów, bomb z farbami.
- Już więcej nie śpisz u mnie w pokoju - burknęła zła Vanka i przesunęła Rikera, który spał w jej łóżku, tak, że spadł na podłogę. Chłopak od razu się obudził.
- Nessie. Daj spokój, przecież czułem, jak się do mnie w nocy tuliłaś - uśmiechnął się zadziornie, a czarnowłosa spłonęła rumieńcem, który nieskutecznie próbowała zamaskować burzą włosów.
- Ja... Emm... Bo ja... - dziewczyna szukała w myślach sensownego wytłumaczenia, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Nie powiesz mu chyba, że chciałaś go po prostu przytulić, bo ci się podoba, nie? Nie. To wymyśl coś idiotko! - wrzasnęła jej podświadomość, lecz Van nie zdawała się przywiązywać do niej większej uwagi.
- Vanessa... Ja... Zapomnijmy - blondyn uśmiechnął się do niej krzepiąco, co dodało jej odrobinę odwagi.
- Spoko. - odwzajemniła gest, po czym opadła znużona na łóżko.
- Jak myślisz, istnieje coś takiego, jak miłość? - zapytał po chwili Lynch kładąc się obok swojej przyjaciółki.
- Jasne, że tak. Miłość od zawsze istniała i zawsze będzie istnieć. To dzięki niej tu jesteś i dzięki niej będziesz. Pewnego razu się zakochasz i nawet nie wspomnisz o dawnej przyjaciółce. Zobaczysz, że ona dosięgnie kiedyś nas wszystkich. Tak potulną Rydel, szalonego Rocky'ego, pyskatego RyRy'a, zwariowanego Ell'a, młodych Meg i Brad'a, buntowniczą Lau i nieśmiałego Ross'a. Dosięgnie ciebie, jak i również mnie. Nie ma osoby, która by nie kochała. K A Ż D Y się kiedyś zakocha. I nic na to nie poradzimy. - zakończyła swój monolog i powróciła do pozycji siedzącej. Blondyn poszedł w jej ślady i teraz ona patrzyła się w przestrzeń, a on, z wielkim zainteresowaniem, na nią.
- A miłość między przyjaciółmi? - dziewczyna odwróciła wzrok i skupiła go na blondynie. Unikała jego spojrzenia, ale zauważywszy, że przez dłuższy moment nic nie mówi, niepewnie popatrzyła w jego czekoladowe tęczówki.
- Taka jest najgorsza. - szepnęła i odwróciła głowę. - No... to chyba pora iść zrobić śniadanie, bo te łamagi same nie potrafią - powiedziała nerwowo zmieniając temat. Chciała wstać z łóżka, ale nie pozwoliła jej na to ręka przyjaciela, która w porę złapała jej nadgarstek.
- Dlaczego? - zapytał blondyn patrząc jej w oczy.
- Bo są idiotami - odparła, jakby było to oczywiste.
- Dlaczego taka miłość jest najgorsza? - sprostował chłopak.
Cisza. Zero odzewu. Czarnowłosa siedziała ze spuszczoną głową i ustami zaciśniętymi w cienką linię i bawiąc się rękoma próbowała znaleźć jakieś wyjście z zaistniałej sytuacji.
- Emm... Bo... No... To... Trudno wyjaśnić. - przeczesała włosy ręką i szybko wstała. Tym razem Riker chybił i nie złapał jej dłoni. - Laura mnie chyba woła - wykręciła się i już po chwili zniknęła za drzwiami.
- Pięknie - powiedział zawiedziony i rzucił się na łóżko.
******
- Laura, serio?! Kobieto, ale ty głupia jesteś! - Nessie po raz kolejny wrzeszczała na swoje lustrzane odbicie i nie mogąc się opanować kopnęła pralkę.
- Vanka, otwórz te drzwi! - wydarła się jej siostra, na co czarnowłosa przekręciła kluczyk w owym przedmiocie.
- Co chcesz? - burknęła zła Vanessa i usiadła z założonymi rękoma usiadła na brzegu wanny.
- Nico. Lynch'owie poszli. Można powiedzieć, ze grzecznie ich wyprosiłam, bo siedzisz zapłakana w łazience. - odparła szatynka i podeszła do nastolatki.
- Daj mi spokój. - rzuciła zła czarnowłosa i odwróciła głowę.
- Nie, nie dam ci spokoju, bo wiem, czym to się kończy. Jak ja płakałam i waliłam w szafki to nie pozwoliłaś mi siedzieć samej. Ja chcę cię uratować Vanessa. Miłość nie może nad tobą zapanować. - oświadczyła młoda Marano i ukucnęła przed starszą siostrą.
- Uderzyłam w pralkę - burknęła czarnowłosa, co wywołało uśmiech na twarzy tej drugiej.
- Chodź, opowiesz mi, jak cię wyprowadził z równowagi, bo muszę to wiedzieć - zaśmiała się Lau i pociągnęła Nessie w stronę swojego pokoju.
*****
- Więc w skrócie wygląda to tak. - czarnowłosa zakończyła swój monolog, w którym opowiedziała jej dzisiejszą rozmowę z Rikerem.
- Czy ja wiem, czy w takim skrócie. - przyznała jej słuchaczka spojrzawszy poprzednio na zegarek. - Ale szczerze, to położenie masz fatalne - przyznała szatynka i spojrzała na siostrę. - To co teraz robimy?
- Nic. To już od dawna nie miało sensu - westchnęła zrezygnowana patrząc w sufit i próbując nie wybuchnąć płaczem.
- Ma sens. - uśmiechnęła się do niej krzepiąco.
- Miłość jest do dupy. - szepnęła czarnowłosa i zakryła twarz kołdrą.
- W tym masz akurat rację. - odrzekła szatynka i wtuliła się w siostrę.
~*~*~*~*~
Heja ptysie! Zaskoczeni? Może nie tak rozdziałem, jak p[o prostu jego obecnością :)
JA nie mam żadnych ogłoszeń parafialnych, więc żegnam się z Wami kochani :*
Wesołych świąt, bo nie wiem, czy będę miała okazję jeszcze Wam ich życzyć :)
Gifek z choineczką:
I nasze R5:
Jupi pierwsza!
OdpowiedzUsuńA teraz jak już dałam pierwszy komentarz to mogę się rozpisać
OdpowiedzUsuńDostałam trzy... Albo nawet pięć pożądnych kopniaków od moich koleżanek, bo nie brałam się za rozdział, co chwilę mówiąc "jutro już będzie gotowy" i to jutro się tak powtarzało... Aż w końcu dupka mnie boli :( A no i to była też zasługa Belli Cullen, która także chciała by dziewczyny dały mi kopa od niej... Ekstra, c'nie? Ale pomijając. Właśnie kończę powoli dwa rozdziały na dwa różne blogi, a tak sobie pomyślałam - Może wbiję na twego blodzika? I chyba zacznę go sprawdzać codziennie. Rozdział jest genialny i zaczepisty! Ten pocałunek był taki rossome! Cute and Sweet! Normalnie można rzygnąć tęczą lub dostać cukrzycy... Albo próchnicy zębów. Trudno! Kocham takie słodkości!
OdpowiedzUsuńAaa no i jeszcze jedna słodkość - GWIAZD NASZYCH WINA. Polecasz tą książkę? Bo wygrałam na takim jednym konkursie i nie miałam jeszcze okazji jej przeczytać. Zauważyłam, że ostatnio jest na nią jakaś faza. Gdzie nie spojrzę... Ta książka jest wszędzie! Ten jeszcze zboczę z tematu. Jestem dziś mega happy! A wiesz, że widok kolejnego rozdziału tutaj poszerzył jeszcze majnego SMILE? Jak nie to teraz już wiesz. Czemu ja tak cudownie nie piszę? No ciemu? Ja tez chcie tiak pisiać.... Szkodia... Dobra nie będę się już użalać nad sobą. W końcu opisuję twe cudeńko! To z Vanessą i Rikerem było takie... Takie prawdziwe i głębokie. Potem jeszcze te siostry Marano. Ja chcę siostrę, a jestem jedynaczką!!! No cóż już nic na to nie poradzę. Tam ta ra ram! ALe mi się nudzi! Nie chcę mi się pisać rozdziałów, a muszę, bo inaczej znów dostanę kopala w dupala... Boli mnie pupa. Dobra. Wim, że ci przykro, ale ja też zaczynam ryczeć. Tak wiem, że wiesz o co mi kaman. Po prostu muszę zakończyć koma i dokończyć te piekielne rozdziały! A więc weny życzę (i proszę o porcję dla mnie, bo jak wspominałam piszę właśnie rozdziały!), czekam na rozdział, pozdrawiam cieplutko (bo już zimno na dworze, ale śniegu u mnie nie widać) i powiem ci jedno WIGILIJNA GWIAZDKA TROCHĘ PRZEDWCZEŚNIE ŻYCZY WESOŁYCH ŚWIĄT! (Wigilijna gwiazdka czyli ja - urodziłam się 24 grudnia, Yay!) Czy tylko ja i moja koleżanka mamy faze na Christmas is Coming? Normalnie cały czas to nucimy!
Wiki i jej powalające komy :) Nie tylko ty masz fazę kochana, ja też :) Pozdro dla koleżanki i ty jej daj kopa w dupę, bo mi na bloga nie chce dziadyga wejść! Ha! Zła ja. Alem nie gadajmy tu o mnie, bo na to jest czas w postach. Dzięki za koma, uwielbiam je! Są takie motywujące :) I jeszcze jedno. Przez moc nadaną sobie przeze mnie oddaję ci połowę weny. Bo ja jej mam duuużo ostatnio, a z czasem gorzej :)
UsuńSuper Di mam nadzieje ze niedlugo wstawisz nexta. Czekam na next i konoec kropka. Rossdzialik suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper. Mam nadzieje ze u mnie tez pojawi sie nowy rossdzialik. Na razie mam troche pierwszego naskrobane ale ok.
OdpowiedzUsuń:-) ja tu o sobie a ty wiesz przeciez ile ja mam czasu. Mam nadzieje ze niedlugo pojawi sie next :-)
Buziaczki
Kinga
<3
Święty rudolfie! Ale się porobiło! Rozdział świetny i wiele dał mi do myślenia. Co by tu.. Aha! Drogi Mikołaju! Proszę Cię o Raurę w opowiadaniu, jak i realu :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajne diamond marano
OdpowiedzUsuńkiedy next ? a ten rozdział BOSKI!!!
OdpowiedzUsuńJak dobrze pójdzie, to może nawet jeszcze dziś, ale jak nie, to po świętach :/ Wyjeżdżam do babci i nie będę miała jak napisać. A takie pytania, to najlepiej, jak będziecie zadawać w zakładce PYTANIA. Może trochę głupie, ale lubię mieć wszystko poukładane :)
Usuń